Brak tytułu
TY: "ok..żadnych klapsów..żadnych całusów....żadnych kar - tym bardziej tych
na poważnie...niech pozostaną myśli...niespokojne u mnie, mam nadzieje, ze
spokojne u Ciebie chociaż....ja także z nudów krążę po suficie.."gdyby
tak mucha choć zjawiła się"...dziś jestem sam w domu...nie lubię być
sam, ale chyba mi to odpowiada...nic nie zanieczyszcza myśli mych
terytorium...nie ma słuchaczy...ulga wysiłkowi słownemu..odpoczynek w
niczym..o czym będę myślał jak przewrócę się na lewy bok?...zapewne o
Tobie tez....pamiętam do dziś jak postanowiłaś nie iść na - angielski?-
by spotkać się ze mną.....cieszyłem się wtedy jak szczeniak,
przed wszystkim chciałem tego spotkania..i nie chciałem sam być w obcym
mieście...na ławce...myśli wariackie...wariackie towarzystwo, mile
jakże....czas leci do przodu...dni zostają w tyle...w tyle ciszy..ciszy
do której lubię wracać....i każdej innej...może to dlatego ze widzę
pustkę z przodu?nie chcąc jej widzieć odwracam się...patrze w to, w co
milo popatrzeć...co dalej...pytanie dnia..może jutro świat się
zmieni..może jutro już czegoś nie będzie...może jutro...ech...jak się obudzę, to tez będzie jutro...pomyśle jutro..."
JA: może jutro... kurewskie pierdolone jutro, a ja dziś chce ci rzec mój drogi że bywają takie noce w których brak tchu by westchnąć i zawsze wtedy
puszczam sobie farben lehren - rozkołysanka, bywają takie noce które
znaczą więcej niż te w których grzecznie kładziemy się do łóżek i
zwykle wtedy puszczam sobie Bebe - Siempre me quedara, ale bywają też
takie noce w których nie ma metafizyki jest tylko panująca chwila i wtedy
zależy czy przejawia przeze mnie dodatkowo złość czy smutek czy zwykła
tępa melancholia. właściwie to nie wiem o czym Ci pisać... jesteś tak
kurewsko daleko i ta odległość stwarza dla mnie taki mega duży dystans
emocjonalny i czuję że wiele nie mogę Ci powiedzieć bo bla bla bla...
bo wolałabym trzymać Twoją dłoń i mówić Ci jak bardzo pragnę
znaleźć ten jedyny uśmiech który pokocham i te usta które tak idealnie
nie będą mnie uwierać... i chciałabym żebyś ty mnie objął kiedy
będę płakać i swoją twardą brodą dając mi przyjacielskiego buziaka
podrapał mi czoło i w ogóle żebyś po prostu na mnie patrzył kiedy ci
sie zwierzam i pił ze mną wino dwa wina a może i trzy i śmiał się
potem ze mną do gwiazd bez powodu a może z powodu tego trzeciego wciąż
dopijanego i żebyśmy mogli skoczyć razem w kałuże i zatańczyć na
rynku walca... i właśnie dlatego kurwa tak bardzo teraz pisząc to
tęsknię i śmieje się w duchu z tego bo przecież to tak jakby sen jakby
czysta fantazja, moja fantasmagoria. czasami jestem tekstem, opowiadaniem i
chyba jednym z tych najcięższych słów i to takie kurewsko trudne kiedy
muszę wciąż dusić się w sobie, swoje słowa cisnące się na usta,
myśli bezustannie pchające się do głowy, chować. Swoją gotującą
się krew przełykać, sklejać rozpadające się emocje. i tylko czasem
modle się "przyjedź to się nawrócę, to uwierzę jeszcze raz"
wybacz mi ten mały pokaz tego co nasze światu! po prostu potrzebuje ujścia jakiegokolwiek, innego nie znam... wiesz że bywają takie chwile kiedy chciałabym napisać ci jak bardzo Cię kocham? a przecież Cię nie kocham?
czytając... żyjąc przez chwilę tym, co czytam, odcięłam się od wszystkiego. byłam każdym słowem. i czuję, że jestem w środku pusta. że oprócz jelit i bebechów nie mam nic. że nie mam swojego świata, a nawet jeśli go mam, to jest tylko mój, i nikt nie wie, co w nim siedzi. i że Ty masz wiele światów. ja mam jeden, ten pusty.
OdpowiedzUsuń